
Juicy Lucy – gdy zwykły cheeseburger to za mało
Amerykanie słyną z przesady. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że czasem wychodzi z tego coś dobrego! I nie, nie mówię tutaj o zbyt dużych pick up’ach dla ludzi z zbyt małymi chujkami, które zalały wąskie uliczki polskich miast. Mówię o “Juicy Lucy” – burgerze, który zadowoli każdego miłośnika sera. Roztopionego, gorącego i ciągnącego się sera!
Jak to w USA z przepisami na burgery bywa, tak i w przypadku Juicy Lucy (a może Jucy Lucy!) istnieje wiele knajp, które roszczą sobie prawa do oryginalnego pomysłu. Według Matt’s Bar & Grill, to właśnie w tej knajpie, w 1954 roku przyrządzono burgera pierwszy raz. Z wprowadzeniem go do menu śpieszono się tak bardzo, że nikt nie zauważył błędu, który wkradł się w nazwę burgera – Jucy Lucy (bez “i” w Juicy). W kontrze do tej historii stoi 5-8 Club, kolejny po Matt’s lokal z Minneapolis, który rości sobie tytuł twórcy cheeseburgera. Argument? 5-8 Club stawia na poprawność – poprawna pisownia, poprawny przepis. Jak było z Juicy Lucy naprawdę? Tego pewnie już nigdy się nie dowiemy!
Wiemy natomiast czym jest burger Juicy Lucy. To kaloryczna serowa bomba. Dosłownie. Zbyt szybkie, łapczywe wgryzienie się w tego cheeseburgera może skutkować serową eksplozją i poparzeniami!
Wszystko za sprawą sporej ilości sera, który zamiast na mięsie, ląduje w jego środku. Dodatki? Najczęściej to kilka plasterków pikli i piórka lub krążki surowej cebuli. Wszystko ukryte w miękkiej bule. Mój przepis na Juicy Lucy lekko zmodyfikowałem. Trzymam się w nim jednak tego co najważniejsze – serowej niespodzianki wypełniającej mięso.
Juicy Lucy – przepis (4 porcje):
- 4 bułki do burgerów,
- 600 g wołowiny,
- 16 plastrów sera Cheddar,
- majonez truflowy,
- 2 cebule białe,
- 2 cebule czerwone.
Juicy Lucy to burger, w którym główną rolę gra ser. Dlatego jedynym dodatkiem, na który się zdecydowałem (poza truflowym majo) jest karmelizowana cebula. Jej przygotowanie to prosta sprawa, ale zajmuje trochę czasu, więc warto od niej zacząć.
Cebule obieramy z łusek, kroimy w piórka i wrzucamy na suchą patelnię. Na małym ogniu smażymy ją do czasu, aż puści soki, zmięknie. Co jakiś czas podlewamy sokiem jabłkowym i czekamy aż ładnie się skarmelizuje. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku, i gotowe. Możecie też użyć konfitury ze słoika lekko podgrzanej na patelni przed użyciem (przepis na konfiturę z czerwonej cebuli znajdziecie tutaj).
Główną rolę w Juicy Lucy gra wypchany serem kotlet. Mięso wołowe dzielimy na 8 porcji po 75 gramów, a następnie formujemy burgery o średnicy ciut większej niż średnica bułek. Plaster sera Cheddar rwiemy na mniej więcej cztery równe części i kładziemy na środku jednego kotleta. Następnie przykrywamy wszystko drugim kotletem i dokładnie dociskamy, zwracając szczególną uwagę na to, żeby skleić ze sobą krawędzie. Uformowane burgery odkładamy pojedynczo na kawałek folii aluminiowej i wstawiamy do lodówki.
Smażenie burgera
Ze względu na sporą porcję wołowiny, jak i ser znajdujący się w środku burgera, nie możemy go smażyć na zbyt dużym ogniu. Cheddar musi zdążyć się roztopić, a mięso nie może wysmażyć się na wiór. Burgera wyjętego z lodówki doprawiamy solą i pieprzem i wrzucamy na rozgrzaną na średnim ogniu suchą patelnię. Doprawiamy drugą stronę.
Burgera do Juicy Lucy smażymy do momentu, aż jego krawędzie stracą różowy kolor do mniej więcej ¾ wysokości. Powierzchnia mająca styczność z patelnią powinna do tego momentu ładnie skarmelizować, a ser nabrać temperatury i zacząć się topić. Odwracamy burgera, delikatnie nakłuwamy z góry szpikulcem noża (lub wykałaczką – chodzi o uwolnienie pary) i kładziemy 3 plastry Cheddara – tak na wszelki wypadek, jakby było go za mało 😉
W międzyczasie, na drugiej patelni podsmażamy na odrobinie masła bułki. Najlepiej bułki ziemniaczane, na które przepis znajdziecie na blogu, ale mogą być też inne. Ja użyłem sezamowych, które znalazłem w lokalnej piekarni… niestety nie były zbyt dobrym wyborem.
Juicy Lucy – składanie
Gdy plastry sera na powierzchni burgera się roztopią, a jego część rozpłynie się po krawędziach możemy złożyć cheeseburgera. Ostatni etap jest najprostszy i najprzyjemniejszy – w końcu zapowiada mocno serową ucztę.
Dolną połówkę bułki smarujemy majonezem truflowym (jeśli nie macie, możecie użyć zwykłego, do którego dolejecie odrobinę oliwy aromatyzowanej truflami i dobrze wymieszacie). Na nią kładziemy kotleta. Następnie na burgerze ląduje porcja karmelizowanej cebuli. Wszystko koronujemy drugą połówką buły posmarowaną majo.
Juicy Lucy burger alla Pan Zwałka gotowy!

